Rozdział
3
Gdybyś nigdy nie istniał
Wszystko rozegrało się bardzo szybko.
Samochód w coś uderzył, a naprzeciwko niej upadł jakiś mężczyzna. Na początku
przestraszyła się. Nieznajomy leżał bez ruchu, a ona wpatrywała się w niego z
przerażeniem. Po chwili wstała i zrobiła krok do przodu, ale mężczyzna nagle
się poruszył. Zaskoczona, opadła ponownie na schodki. Spojrzał na nią, a ona
ujrzała, że z jego skroni sączy się strużka krwi. Jego wzrok poraził ją i w
jakiś sposób zelektryzował. Nie miała pojęcia, co się z nią działo, wszystko
wokół kręciło się jak w kalejdoskopie. Widziała, że był ranny i zdawała sobie
sprawę z tego, że musi mu udzielić pomocy, ale coś sprawiało, że nie potrafiła
oderwać oczu od twarzy nieznajomego. Na jego obliczu ujrzała wzrok, który był
niczym spojrzenie drapieżnika, sprawiał, że
wstrzymywała oddech. Wręcz czuła go
w środku swej głowy, jakby przenikał ją na wskroś, wnikając w jej myśli,
przedostając się do najskrytszych zakamarków jej wnętrza. Nie myślała w tej
chwili o niczym, nie obchodziło ją nic, kim on jest, skąd jest, dlaczego, po
co. Wiedziała jedno, to było właśnie to. Czuła, że właśnie teraz, w tej chwili
rozstrzyga się wszystko. Że to, co miało się stać, właśnie się wydarzyło.
Jednocześnie nie rozumiała, co się dzieje. Miała wrażenie, że wszystko wokoło
się zatrzymało. Zamarło i obracało się wokół nich, tak jakby na tę jedną chwilę
zatrzymał się czas, a oni patrzyli sobie w oczy kompletnie nie rozumiejąc, co
się dzieje.
– Znalazłam – wyszeptała, pobladła.
I wtedy usłyszała ponownie
samochód. W tym momencie dotarło do
niej, że nie był to zwyczajny wypadek, a jego sprawca powraca, aby sfinalizować
swe dzieło. Poczuła niebezpieczeństwo. Ktoś chciał zrobić mu krzywdę, a ona
nagle zrozumiała, że kolejne uderzenie zabije go. Zobaczywszy światła
samochodu, poczuła paraliżujący ją strach. Auto zbliżało się szybko. Dziewczyna
całą sobą czuła, że nie może na to pozwolić. Zerwawszy się ze schodów, wybiegła
przed siebie, zasłaniając sobą mężczyznę. Usłyszała jego protest, ale
zignorowała go, nie zwracała już teraz na nic uwagi. To był instynkt, jeden
wielki, niesamowity instynkt, który w tej chwili pojawił się znikąd. Samochód
jechał prosto na nich. I wtedy stało się coś niesłychanego. Poczuła w sobie coś
nieziemskiego, ogromną siłę, wręcz podniecenie. Wyciągnęła przed siebie dłoń i
poczuła jakby wstrząsnął nią gwałtowny powiew wiatru. Przez jej ciało przeszły
dreszcze od stóp do głowy, sprowadzając ze sobą wiele agresji. Sprawiając, że
była teraz jedną wielką adrenaliną. Miała wrażenie, że jest zdolna do rzeczy,
jakich nie dokonałby żaden zwykły człowiek. Stało się w tym momencie coś, o
czym kiedyś miała się dowiedzieć. Obudziło się w niej coś, co w przyszłości
miało zmienić jej życie. Wywrócić do góry nogami cały jej świat. Obudziło się
coś, co nigdy nie powinno się obudzić...
Samochód zatrzymał się zaledwie kilka
centymetrów przed jej dłonią. Przez moment panowała cisza, lecz po chwili drzwi
auta otworzyły i wyskoczyła z niego młoda brunetka. Jej twarz emanowała złością
oraz gniewem.
– Zejdź mi z drogi! – wrzasnęła.
Stojąca przed samochodem dziewczyna nic
się nie odezwała, tylko podeszła do Lisy i spojrzała jej uważnie w oczy.
– Proszę abyś zostawiła go w spokoju –
powiedziała opanowanym głosem, który sprawił, że Lisa zaśmiała się szyderczo,
chciała coś powiedzieć, ale nieznajoma dziewczyna nie dopuściła jej do słowa. –
Nie pozwolę ci go skrzywdzić. Po prostu stąd odejdź – poprosiła cicho, lecz stanowczo.
– Zejdź mi z drogi – zażądała brunetka.
– Jeżeli chcesz wyjść z tego cało, to radzę ci abyś teraz odwróciła się i
odeszła zanim stracę cierpliwość.
– Nie zrobię tego – usłyszała spokojny
głos dziewczyny, który sprawił, że zagotowała się ze złości.
Niezłomna postawa nieznajomej
rozdrażniła Lisę. Bez zastanowienia ruszyła w jej stronę, lecz nagle rozległy
się tuż obok głosy i było oczywistym, że za moment pojawią się jacyś ludzie. W
zaistniałej sytuacji nie mogła ryzykować.
– Pożałujesz tego – warknęła
wrogo.
– Nie boję się ciebie – spokojny głos
dziewczyny jedynie rozwścieczył Lisę, ale musiała się wycofać.
– Nawet nie zdajesz sobie sprawy, w co
się teraz wpakowałaś – krzyknęła zanim wsiadła do samochodu. – Będziesz tego
żałowała.
Dziewczyna patrzyła jak czerwone auto
odjeżdża, a potem pochyliła się nad leżącym przed nią mężczyzną.
– Doskonale zdaję sobie sprawę –
wyszeptała trochę niepewnie. – I niczego nie żałuję.
Gdy
Lisa już odjechała, działała zdecydowanie oraz szybko. Pomoc lekarska,
natychmiastowa i najbardziej optymalna. Wystarczyło tylko kilka telefonów,
dysponowała wszelkimi możliwymi środkami oraz znajomościami. Działała sprawnie,
zadziwiając samą siebie. Najlepszy szpital, najlepsi lekarze, wszystko
najlepsze. Podczas przesłuchania postanowiła nic nie mówić policji o Lisie. Nie
wiedziała czy nie zaszkodziłaby mu tym, a sama miała wystarczające możliwości,
aby zająć się tą sprawą osobiście. Postanowiła najpierw zorientować się w
zaistniałej sytuacji, a dopiero później podjąć jakiekolwiek kroki. Miała
również nadzieję, że dzięki temu dziewczyna da im spokój. W tamtym momencie
ważny był jedynie mężczyzna i jego zdrowie oraz bezpieczeństwo. Sprawa Lisy
schodziła na dalszy plan. Priorytetem był on, człowiek, dla którego tu się
znalazła.
Przez ten czas, gdy był nieprzytomny,
ona dowiedziała się, kim jest. Paul Tucker. Tak nazywał się mężczyzna, którego
poznała w tak niecodziennych okolicznościach. Jej adwokat wynajął człowieka,
który dostarczył jej potrzebne informacje już następnego dnia. Wiedziała teraz
o nim prawie wszystko. Ale nie przerażało jej to. Ani jeden moment jego życia,
ani jeden czyn nie sprawił, że zawahała się, zraziła w jakimś stopniu do niego.
W momencie, gdy ich spojrzenia się skrzyżowały, wtedy wszystko się zaczęło. Nie
miała pojęcia, dlaczego, ale tego właśnie mężczyznę chciała poznać i dowiedzieć
się, dlaczego czuje tak wielkie pragnienie, aby przy nim być, by mu pomóc.
Wielokrotnie zastanawiała się, co się w
niej zmieniło. Bo nie ulegało wątpliwości, że teraz wszystko było inne. Ona
była inna, czuła się inaczej. Tak jakby przebudziła się z letargu. Wciąż nie
potrafiła bliżej określić swych pragnień. To nie była sytuacja, w której
następuje miłość od pierwszego wejrzenia. Nie zakochała się w nim. Nie
planowała ślubu, ani szczęścia aż po grób z Paulem Tuckerem. To byłoby nawet
irracjonalne. Sama myśl wydawała jej się śmieszna. W tym momencie jedyne, co
czuła, to chęć, aby dowiedzieć się, co się z nią stało. Pragnęła zrozumieć samą
siebie.
Od zawsze była dziwną osobą i czasem
wydawało jej się nawet, że choruje na jakąś nieznaną chorobę, bo nie potrafiła
nic sobie poukładać. W głowie zawsze miała tysiące myśli, a każda biegła w inną
stronę. Próba uchwycenia jednej, okazywała się bieganiną za wieloma, co
kończyło się tym, że zostawała z niczym i była jeszcze bardziej zagubiona. A
teraz, gdy poczuła coś dziwnego w momencie, gdy go spotkała, te wszystkie
rozbiegane myśli nagle złączyły się w jedno ogromne pytanie. Dlaczego? Dlaczego
poczuła z nim tak ogromną więź, pomimo, że nigdy wcześniej nawet go nie
widziała? Nie był mężczyzną, w którym mogła się zakochać czy nawet
zaprzyjaźnić. Nie miała pojęcia, dlaczego tak się dzieje i skąd to szalone
pragnienie, aby poznać bliżej tego człowieka. W tamtym momencie jedyne, o czym
mogła myśleć, to ta zniewalająca fascynacja w jego wzroku, jaką ujrzała, gdy na
nią patrzył. Ta niesamowita kompletność i graniczące z obłędem uczucie, że jest
jedynie ona. Że wszystko inne nagle zniknęło. To uczucie, które podzieliła
również ona. Ten jego wzrok, drapieżny, natarczywy, zachłanny, ale w jakiś
sposób czuły. Musiała to wyjaśnić, a w tej chwili on był jej odpowiedzią.
Odpowiedzią na pytanie, którego nawet nie potrafiła zadać. Musiała go poznać,
aby znaleźć swą odpowiedź.
Obawiała się, że Lisa ponownie spróbuje
zabić Paula. Człowiek, który zbierał dla niej wiadomości o Paulu nie znalazł
żadnych danych, które by go z nią łączyły. Natomiast informacje, które dostała
na temat dziewczyny były nieciekawe. Nie ulegało wątpliwości, że Lisa była zła
i było pewne, że nie miała dobrych intencji w stosunku do Paula. Sytuacja
wydawała się być bardzo zagmatwana. W tym wypadku nie wiedziała jak ma
postąpić. Atak Lisy był celowy, a dziewczyna wróciła i była gotowa dokończyć
swoje dzieło. Chciała go zabić, ale dlaczego? Informacje, jakie do niej
dotarły, miały jasny i wyraźny przekaz. Paul był kobieciarzem i przez jego
życie w ostatnim czasie przewijały się wciąż jakieś kobiety. Czy ta dziewczyna
mogła być jedną z nich? Jakąś porzuconą kochanką, która chciała się zemścić?
Nie można było przecież wykluczyć takiej możliwości. Postanowiła niczego na
razie nie robić i zaczekać z podjęciem jakichkolwiek kroków do momentu aż Paul
się ocknie i być może to on zdecyduje, co w tej sprawie zrobić. Ta sprawa
dotyczyła wyłącznie jego, a co za tym idzie to on powinien podejmować decyzje.
Ona powinna jedynie zapewnić mu bezpieczeństwo. W tym momencie tylko to się
liczyło.
Wynajęła ochronę, ale pomimo tego,
nadal obawiała się o jego życie. Kilka następnych dni było dla niej udręką, ta
ciągła niepewność czy on wyzdrowieje. Oraz czy w pełni dojdzie do siebie.
Obrażenia były duże, a Paul od razu po przewiezieniu do szpitala trafił na salę
operacyjną. Operacja trwała ponad dwie godziny. Gdy wreszcie przyszedł do niej
lekarz, powiedział, że się udała i że Paul z tego wyjdzie, jednak nie potrafił
jasno określić stanu, w jakim się znajdował. Przez cztery dni utrzymywali go w
śpiączce farmakologicznej i robili liczne badania.
Była tym bardzo zaniepokojona, jednak
podczas każdej rozmowy lekarze wciąż zapewniali ją, że wszystko będzie dobrze.
Niepewność i obawa przed stratą tego mężczyzny, który rozbudził w niej tak
wielkie instynkty i sprawił, że jej życie ruszyło do przodu, była wielka. Bo
przecież tam wydarzyło się coś bardzo znaczącego. Coś, co odmieniło jej życie.
To, co poczuła, gdy na niego spojrzała, nie było normalne. A już to, co stało
się z nią, gdy wybiegła na ulicę, było cholernie nieszablonowe. Musiała się
dowiedzieć, dlaczego. Dlaczego cały świat na moment się zatrzymał, gdy tylko
spojrzała w oczy tego obcego, nieznanego sobie człowieka. I ten niepokój, który
poczuła. To nieznane, które ją zaintrygowało. Musiała to wiedzieć. Po prostu
musiała.
Podczas gdy był nieprzytomny ona prawie
wcale nie opuszczała sali, w której leżał. Wszystkie pilne sprawy załatwiała
przez telefon, a wychodziła jedynie do pokoju lekarskiego, albo do łazienki,
żeby się odświeżyć. Siedząc przy jego łóżku, przyglądała się jak leży z
zamkniętymi oczyma i zastanawiała się, co będzie, gdy się już obudzi. Co ma mu
powiedzieć? O co zapytać? Pierwszej nocy trzymała go za rękę. Miała jakieś
dziwne wrażenie, że to mu pomoże. Wierzyła w to, że gdy wciąż będzie przy nim,
to nic mu się nie stanie i nawet Lisa nie będzie go w stanie skrzywdzić.
Wszystko było już spokojniejsze.
0 komentarze
Dziękujemy za poświęcony czas na naszym blogu. Będzie nam miło, jeśli zostawisz kilka słów od siebie ;)
Pozdrawiamy – Ailes.