Rozdział
4
Mam na imię Rain
Gdy się ocknął leżał w szpitalnym
łóżku. Próbował sobie przypomnieć, co się stało, ale docierały do niego jedynie
jakieś niejasne fragmenty. Nagle poczuł gwałtowną złość. Bo co to niby było,
chciał być dobry i jak na tym wyszedł? Chwila słabości, pomyślał i spróbował
się podnieść, ale poczuł piekący ból. Z jękiem opadł na poduszki. Do lewego
ramienia podłączoną miał kroplówkę, a całe ciało było obolałe. Wspomniał tamten
wieczór i poczuł wściekłość. Zebrało mu się na naprawianie świata, na robienie
z siebie dobrego człowieka, a skończył jak ostatni naiwniak. Zamiast dobrać się
do tej cholernej kretynki i zrobić z nią porządek od razu, to ubierał swe życie
w różowe kolory, podczas gdy ona próbowała go zabić i całkiem dobrze jej to szło
i gdyby nie pomoc tej…
– Dziewczyna – wyszeptał.
W tej samej chwil zorientował się, że