Wyznania rozważnej i romantycznej [6] (Sil)

by - 17:14

6.  

      Twarz Laury to stawała się czerwona, to zupełnie blada niczym śnieg. Emocje, które nią ogarnęły można by porównać do ognia, który z małego płomyka przerodził się w potężny pożar. Tak też jej zaskoczenie i rozczarowanie, z sekundy na sekundę przybierało kształt coraz większej nienawiści… do Alexa i tej kobiety… do ludzi, którzy swoim pocałunkiem zniszczyli wszystko… plan, ale i szansę, by wszystko wyjaśnić pomiędzy nim, a Nicole…
Zdenerwowana do granic możliwości kobieta, już miała podejść do nadal obściskującej się pary, niestety została powstrzymana przez silne ramiona Chrisa.

- Kochanie, poczekaj… - powiedział spokojnym głosem mężczyzna.

- Błagam, nic nie mów…  nie chcę się z tobą kłócić. Puść mnie, bo i tak muszę wygarnąć mojemu braciszkowi co o nim myślę…

- Laura… To nic nie da… On brał  coś… Chyba ecstasy… próbowałem go powstrzymać, ale sama wiesz jaki jest…

- No nie… ja go chyba uduszę za moment… Tylko skąd Alex wziął to świństwo?

- Nie wiem, ale chyba od tej blondynki… - oznajmił, pocierając przy tym ramiona swojej dziewczyny.

- Ja ją zabiję… Nicole to wszystko widziała…

- Wiem, widziałem jak wybiegła… Pójdę jej poszukać, a Ty tu bądź grzeczna, dobrze?

- Idź… ja zawsze jestem grzeczna, chyba, że jakaś flądra odurza mojego brata i tym samym niszczy jego potencjalny związek…

- Dobrze. – powiedział Chris, posyłając kobiecie karcące spojrzenie. Jednak w jego oczach widoczne były jeszcze iskierki rozbawienia i te, które zawsze się pojawiały, gdy tylko na nią patrzył.
Jednak to nic dziwnego, w oczach zakochanych ludzi widać szczęście, miłość, nadzieję na wspólną przyszłość. Ktoś kiedyś powiedział, że oczy są oknami duszy. Miał rację. Tylko w nich można zobaczyć prawdę o człowieku, wyczytać, co czuję, o czym myśli.
Jednak czasami oczy stają się najgorszym przekleństwem, bo pokazują nam, to, czego nie chcielibyśmy nigdy zobaczyć…
Tak było w przypadku Nicole. To, co zobaczyła sprawiło jej wielki ból, ale też pozwoliło wreszcie dostrzec fundamentalną prawdę, prawdę o sobie, swoich uczuciach i o czynach, których nie da się już cofnąć.

 *****

      Chris wybiegł na zewnątrz w poszukiwaniu przyjaciółki, lecz nigdzie jej nie widział. Już miał wracać do środka, jednak usłyszał płacz dobiegający zza ściany budynku. Zaalarmowany dźwiękiem poszedł zobaczyć, co się stało.
Nicole siedziała skurczona na bocznych schodach i dłońmi zakrywała sobie twarz. Słone krople rytmicznie spływały po jej policzkach, zostawiając mokre ślady na jej ubraniu. W dodatku nagle zaczął padać deszcz. Do akompaniamentu szlochu brunetki, dołączył miarowy, a zarazem szybki stukot kropelek, które szybko zaczęły wsiąkać w ubrania obydwojga.

Chris powoli podszedł do kobiety i ukucnął przed jej drżącą z zimna sylwetką. Potarł jej ramię, tym samym zwracając jej uwagę. Nicole spojrzała na niego zamglonymi od łez oczami, pełnymi smutku, a jednocześnie złości. Nie pytając o pozwolenie wziął ją na ręce i zaniósł do swojego samochodu. Postanowił zawieść ją tam, gdzie poczuję się bezpiecznie – do domu jej rodziców.
 
*****

     Matka dziewczyny na ich widok, westchnęła tylko i ruchem ręki nakazała im wejść do środka. Chris położył szlochającą dziewczynę na sofie stojącej w salonie, a sam usiadł  w fotelu obok. Chwilę później Katharine przyniosła duży, ciepły koc i nakryła nim swoją córkę.
Ta natychmiastowo wręcz wtuliła się w niego tworząc wokół siebie gruby kokon. Niespodziewanie płacz ucichł, a brunetka po prostu zasnęła, wycieńczona nadmiarem przeżyć.

Pani Clarks usiadła obok córki, delikatnie głaszcząc jej włosy. Niki we śnie wyglądała tak pięknie, a zarazem tak bezbronnie. Katharine przeniosła zmartwione spojrzenie z Nicole na Chrisa, mówiąc:

- Mam rozumieć, że wasz plan nie przyniósł oczekiwanych rezultatów?

- Wszystko poszło na marne, bo Alex  brał narkotyki… a potem całował się z jakąś kobietą. Nie kontrolował tego zupełnie. Próbowałem go powstrzymać, ale nie chciał mnie słuchać. Jakby tego było mało… wtedy zobaczyła go pani córka.

- Tego się właśnie domyśliłam, po twoich słowach… Brak mi już słów… Alex okazał się dzieciakiem, więc teraz ja musze wziąć sprawy w swoje ręce.
Zatem słuchaj Chris, w tobie i Laurze pokładam ostatnią nadzieję…
Niki mnie zabiję, ale trudno. Zrobimy małą symulację. Ten mały uparciuch tutaj, zawsze martwi się o moje zdrowie i jutro wykorzystamy to z czystą premedytacją. Mam zamówioną wizytę u doktora Watsona na godzinę 10:30. Powiesz Nicole, że byłeś przypadkiem w szpitalu i widziałeś jak zemdlałam, czy coś w tym stylu. Wtedy ona na pewno szybko tam pojedzie. Laura natomiast niech zadzwoni do swojego brata, którego mam ochotę w tej chwili rozszarpać… i powie mu, że to Nicole się źle poczuła. Musimy tylko załatwić na pewien czas jakieś pomieszczenie, w którym wreszcie będą mogli porozmawiać.

- Dobry pomysł pani Clarks. A tym pokojem to ja już się zajmę. Moja ciotka jest pielęgniarką w szpitalu świętego Antoniego, więc myślę, że nie będzie żadnych problemów.

- To wspaniale, ale błagam nie mów mi per pani Clarks, wystarczy Katharine.

- Dobrze. Ale teraz musze już iść. Jutro proszę dać znać Laurze. Mam nadzieję, że teraz nasz plan wypali.

- Rozumiem. Ja też Chris. Do jutra.

- Do widzenia. – odpowiedział chłopak po czym wyszedł z domu Clarksów, zostawiając panią domu z przeczuciem, że jutrzejszy dzień będzie albo całkowitym zwycięstwem, albo jeszcze większą porażką.

*****

     Nicole bardzo długo spała bardzo spokojnie, jednak zupełnie niespodziewanie zerwała się  z krzykiem do pozycji siedzącej. Zeszyt leżący na toaletce spadł na miękki dywan, z cichym plasknięciem, które jednak nie uszło uwadze dziewczynie. Podniosła go, otworzyła na pierwszej niezapisanej kartce i zaczęła nanosić na nią swoje staranne, choć lekko pochyłe pismo.
Pamiętniku… Cisza… wszechogarniająca, sprawiająca swoją monotonnością ból… szloch wydobywający się z mojego gardła, głuchy dźwięk łez uderzających o papier po którym piszę… przyśpieszone bicie serca i urywany oddech… to jakby tylko początek końca…  a tak boli…
Wspomnienia przeskakujące w moim umyśle, zupełnie jak kolejne kadry filmu. Początkowo była to komedia, lecz z czasem zmieniała się, by w ostatecznie przybrać formę dramatu… tragicznej śmierci tego, co dopiero ujrzało światło dzienne… - szans, marzeń, pragnień, nadziei, aż wreszcie uczuć… nic już mi nie pozostało… a dlaczego? Chyba nie mam nic na swoje usprawiedliwienie, bo jak za sensowny argument mogę przedstawić strach? Lęk przed miłością, odrzuceniem, cierpieniem, lub radością, którą owe uczucie przynosi? To wszystko spadło na mnie tak nagle, niczym grom z jasnego nieba. Jednak i to jest marnym wytłumaczeniem.
Winną jestem tylko ja i muszę ponieść tego konsekwencję. Alex nic nie zrobił. Miał pełne prawo do swojego zachowania. W końcu jego przyczyna leży we mnie, w tym, co zrobiłam i powiedziałam.
Czuję się pusta w środku, z sekundy na sekundę to uczucie się wzmaga, boję się chwili, w której przybierze ostateczny kształt, niejako apogeum.
Każda komórka mojego ciała zapomina jak dalej funkcjonować, zupełnie jakby za moment miała się wyłączyć i udać na zasłużony odpoczynek.
Zagubienie, to słowo, które nieustannie penetruje każdy, nawet najmniejszy fragment mojego umysłu. Sprawia, że nie wiem już, co myśleć, co czuć.
Nie wiem, czy to szum wiatru, czy płacz deszczu, ale wciąż słyszę powtarzające się słowa – za późno… Zupełnie niczym płaczliwą melodię serca, wygrywającego kolejne dźwięki pieśni żałobnej…
Tyle już łez wypłakałam, a nadal wciąż spod moich na wpół przymkniętych powiek wypływają kolejne… Papier powoli przesiąka aromatem smutku i słonym posmakiem.
Litery zaczynają się rozmazywać, tworząc z zapisanych słów, granatową plamę atramentu. Nic więcej. Tyle tylko pozostało mój pamiętniku - niemy powierniku tego, co dla innych pozostanie tajemnicą.

Gdy już postawiła ostatnią kropkę poczuła się zupełnie inaczej, lepiej. Litery, wyrazy, zdania, które przelewała na papier sprawiły, że poczuła ulgę, wewnętrzne oczyszczenie.
 
*****

     Następnego dnia cała trójka spiskowców chodziła jak na szpilkach, bojąc się cały czas, że coś znowu może pójść nie po ich myśli.

Gdy dochodziła 10, matka Nicole wyszła z domu, informując ją wcześniej gdzie idzie. Nie musiała tłumaczyć się córce, ale chciała jeszcze dobitniej podkreślić przyczynę jej nieobecności.

W końcu nadszedł odpowiedni czas, by zacząć działać. Laura zadzwoniła do Alexa, Christian natomiast do Niki. Oboje nie ukrywając zdenerwowania szybko się rozłączyli   i niebawem mieli pojawić się na miejscu. Każde dla innej osoby, lecz z jednego istotnego powodu, jakim jest miłość.

Nicole pędem wbiegła do szpitala, pytając w pośpiechu, gdzie znajdzie doktora Watsona. Gdy kobieta jej odpowiedziała, ta nie zważając na idących ludzi w mgnieniu oka pokonała korytarz dzielący ją od gabinetu lekarza. Zapukała raz, drugi, jednak odpowiedziała jej wyłącznie cisza. Dyskretnie uchyliła drzwi, jednak nikogo nie było w środku. Weszła do pomieszczenia i usiadła na lekarskiej kozetce. Napływające myśli do jej umysłu, tylko podsycały niepokój, który narastał w jej sercu. Zatraciwszy się w swoich rozmyślaniach nawet nie zarejestrowała, że ktoś wszedł do sali. Nagle poczuła ciepły dotyk na ramieniu. Jednocześnie tak znany i tak obcy. Odwróciła się gwałtownie i zobaczyła parę niebieskich oczu wpatrujących się w nią z widocznym zatroskaniem, ale i czymś, czego nie mogła jednoznacznie sprecyzować…

You May Also Like

0 komentarze

Dziękujemy za poświęcony czas na naszym blogu. Będzie nam miło, jeśli zostawisz kilka słów od siebie ;)
Pozdrawiamy – Ailes.