Wyznania rozważnej i romantycznej (Sil)

by - 20:01

Wyznania rozważnej i romantycznej to drugie opowiadanie, które wyszło spod mojego pióra, lecz pierwsze, którym chciałabym się z wami podzielić. Może znajdzie się ktoś chętny, by się z nim zapoznać. W każdym razie, liczę na to i zapraszam na pierwszy rozdział. Miłej lektury. :)


1.

„- Dlaczego mam zatem słuchać serca?

- Bo nie uciszysz go nigdy. I nawet gdybyś udawał, że nie słyszysz, o czym mówi, nadal będzie biło w twojej piersi i nie przestanie powtarzać tego, co myśli o życiu i o świecie.”

             Paulo Coelho — Alchemik

       
W przestronnym mieszkaniu, w dzielnicy Nowego Jorku - Manhattanie, drobna brunetka siedziała na beżowej kanapie, nerwowo przekręcając ołówek w prawej dłoni. Lewą zaś wystukiwała rytm na stronie grubego notesu, uparcie rozmyślając nad listą rzeczy potrzebnych na organizowaną imprezę. Nie cierpiała takich spędów, ale za namową swojej przyjaciółki postanowiła urządzić tzw. parapetówkę i zaprosić parę osób… Jednak jej pojęcie kilku gości diametralnie różniło się od Laury, która to zajęła się robieniem zaproszeń.

Kobieta dowiedziała się o tym dopiero otwierając drzwi przybyłym osobom… Idąc chyba po raz dziesiąty na spotkanie z klamką, miała zamiar udusić swoją koleżankę, jednak widok osoby stojącej za progiem, skutecznie odgonił od niej żądzę krwi.


Wysoki mężczyzna o brązowych włosach wpatrywał się z łobuzerskim uśmiechem w młodą dziewczynę. Jego niebieskie oczy rzucały wesołe iskierki na jej widok. Ktoś, kto go nie znał, mógłby jednoznacznie stwierdzić, że jest zakochany w pannie Clarks. Jednak fakty były nieco inne. Kochał ją niezaprzeczalnie, ale raczej jak swoją siostrę Laurę, a nie kobietę… Zresztą ona darzyła go podobnym uczuciem. Był dla niej jak brat, którego nigdy nie miała. Mogła na niego liczyć zawsze i wszędzie. Nieraz będąc w domu przyjaciółki biegła do jego pokoju i wtulając się w starszego chłopaka, wypłakiwała swoje żale w jego koszulkę. Ale to było dawno temu, gdy ona była nastolatką, a on studiował technologię informacyjną. Dziś ona jest studentką architektury krajobrazu, a chłopak, którym był Alex Matthews stał się trzydziestoletnim mężczyzną pracującym w dużej firmie, zajmującej się tworzeniem programów komputerowych.

Czas zmienił kilka rzeczy w ich życiu, ale to, co ważne pozostało wciąż takie samo. Nadal razem z Laurą tworzyli zgrany team. Coś na kształt trzech muszkieterów, ale z taką różnicą, że tylko jedną osobą był facet. Cóż, widocznie wraz z postępem cywilizacji role przypisywane danej płci też uległy zmianie. W tej trójce zdecydowanie rządziła Laura. Była niczym dyktator, której pozostała dwójka musiała się podporządkować. Jej aparycja zaś była niczym lep na muchy – skutecznie wabiła ludzi niespotykaną urodą, jednak, gdy ktoś jej się naraził potrafiła walczyć o swoje jak lwica, a zapewniam słodkim kociakiem to ona nie była…

- Witaj maleństwo – powiedział Alex, na co Nicole przytuliła go, by po chwili pocałować bruneta w policzek, tak by zostawić na nim ślad po swojej karminowej szmince.


- Ups braciszku, lepiej idź do łazienki, bo żadna panna cię nie zechce – zachichotała dziewczyna, po czym błyskawicznie zniknęła wśród zaproszonych gości, zostawiając mężczyznę w niemym osłupieniu, choć powinien się już dawno do tego przyzwyczaić. Żywiołowość i specyficzne poczucie humoru, które nieraz wyprowadziło Matthews’a z równowagi, było niezaprzeczalnym atutem brunetki.

Wyrwany z letargu Alex poszedł śladem swojej rozmówczyni, a tym samym gospodyni wieczoru. Przeciskając się przez dość dużą grupę ludzi nie mógł nigdzie jej znaleźć. Wreszcie, gdy już miał zrezygnować, zobaczył ją siedzącą na beżowej kanapie w towarzystwie przystojnego blondyna, mniej więcej w jej wieku. Zawzięcie o czymś dyskutowali, posyłając przy tym sobie szerokie uśmiechy. Ten widok podziałał na mężczyznę jak czerwona płachta na byka, mimo, że niejednokrotnie widział Nicole w towarzystwie innych facetów. Poczuł dziwne uczucie, coś, czego jeszcze nigdy nie doświadczył i nawet bał się nazwać. Nie mógł zrozumieć, dlaczego w taki sposób zareagował, przecież traktował dziewczynę jak siostrę, przyjaciółkę, ale nigdy jak kobietę…

Szybko zbagatelizował niepokojące myśli, zrzucając całą winę na karb braterskiej miłości, którą jak mniemał darzył Nicole i odwrócił się w przeciwnym kierunku, wpadając z impetem na Laurę i tym samym popychając ją na jakiegoś chłopaka. Dziewczyna mocno się zachwiała prawie przewracając się na drewniany parkiet w salonie. Przed upadkiem uchronił ją wspomniany wcześniej blondyn. Alex jakby w kompletnym amoku wyszedł z apartamentu trzaskając drzwiami i zostawiając w środku bardzo zdenerwowaną młodszą siostrę. Dziewczyna podziękowała grzecznie swojemu wybawcy za uratowanie przed totalną kompromitacją i podążyła tropem swojego dziwnie zachowującego się brata. Coś było nie tak, przeczuwała to, tylko nie miała pojęcia, co sprawiło, że Alex wyszedł jakby jej w ogóle nie popchnął, ba, jakby jej po prostu nie widział…

Zobaczyła go, siedzącego na korytarzu z podkurczonymi nogami i dłońmi zaciśniętymi na kolanach. Wyglądał jakby miał zamiar się z kimś bić, co było do niego zupełnie niepodobne. Zawsze kulturalny, dobrze wychowany, odwieczny pacyfista, w tej chwili przypominał buntownika, a nawet można by się pokusić o porównanie go do ulicznego chuligana.

Laura uklękła przed bratem, kładąc mu delikatnie dłoń na ramieniu. Ten delikatny gest przywrócił go do rzeczywistości. Zaskoczony, aż zamrugał powiekami na widok swojej siostry. Zszokował go fakt, że potrafił tak wyłączyć się, że nawet nie zauważył, kiedy podeszła.

- Alex, powiedz mi proszę, co się stało. Nie poznaję cię. Kocham cię i bardzo zmartwiło mnie twoje zachowanie… Czy ty w ogóle wiesz, że prawie mnie stratowałeś wychodząc z mieszkania Nicole?

- Laura, żebym to ja wiedział, co się stało… Ale moment, co powiedziałaś? Prawie cię stratowałem? Kiedy?

Laura z niepokojem w swoich niebieskich oczach spojrzała na Alexandra.

Zachowanie brata coraz bardziej ją zastanawiało i niepokoiło zarazem.

- Braciszku… wiesz, że możesz na mnie zawsze liczyć? – spytała, głaszcząc go pocieszająco po ramieniu.

- Wiem malutka… Ale ze mnie starszy brat. Zamiast być dla ciebie oparciem, to jeszcze sprawiam, że się zadręczasz z mojego powodu. Nie martw się, muszę tylko trochę ochłonąć i coś przemyśleć. Wracaj do środka – powiedział, chwytając ją za rękę i jednocześnie podnosząc się.

- Dobrze, ale ty też zaraz przyjdziesz, ok.?

- Jasne, uciekaj już do Niki – ponaglił ją.

- Ok, idę – powiedziała i chwilę potem zniknęła za dużymi drzwiami z przyczepioną złotą tabliczką. Widniało na niej nazwisko właścicielki, a mianowicie N. Clarks. Piękne, zdobione litery przyciągały spojrzenie każdego przybyłego na imprezę gościa. Zresztą trudno się dziwić. Drzwi były tylko małym przedsmakiem urządzonego w eleganckim, ale i nowoczesnym stylu wnętrza. Tonacje brązu i beżu, przeplatane gdzieniegdzie z odcieniami czerwieni i elementami o kolorze surowej bieli, idealnie ze sobą współgrały. A niebanalne połączenie starych mebli, z tymi o bardziej współczesnej formie tworzyło ciekawą całość. Nikt z gości nie mógł odmówić gospodyni wieczoru dobrego gustu i świetnego zmysłu dekoratorskiego.

Ale to chyba w jej przypadku dziedziczne. Jej matka - Katharine, wybitna dekoratorka wnętrz, wprost uwielbiała zmieniać wystrój ich domu. Każdy element musiał do siebie idealnie pasować. Jednak za namową córki, nie ingerowała w wystrój jej pierwszego własnego lokum, tylko z rezerwą przyglądała się poczynaniom swojego jedynego dziecka.

Tymczasem do rozmawiającej z gośćmi Nicole podeszła wyraźnie zmartwiona Laura. Nicole, jako jej najlepsza przyjaciółka, bez trudu dostrzegła, że coś jest nie tak jak powinno. Jej dociekliwa natura i wręcz altruistyczna chęć niesienia pomocy innym sprawiła, że wstała z brązowej, skórzanej kanapy i przygarnęła do siebie pannę Matthews. Ten niby zwykły, wręcz ludzki gest, był dla przybyłej bardzo ważny. Dziękowała Bogu za tak wierną i oddaną przyjaciółkę. Bez niej byłoby jej naprawdę trudno. Mimo przebojowości, jaką posiadała, to Nicole potrafiła w każdej sytuacji znaleźć jakieś plusy, a wszystkie decyzje, które podejmowała były dokładnie przemyślane i rozważne. Można powiedzieć, że Laura była jej przeciwieństwem – spontaniczna, ale i często pesymistycznie patrząca na świat. Może, dlatego właśnie tak dobrze się rozumiały. Jedna dopełniała charakter drugiej, tak by wypośrodkować temperament ich obydwu.

- Mów - odezwała się wreszcie Clarks, nadal obejmując przyjaciółkę, jednak zdecydowanie luźniej, tak, by móc patrzeć jej w oczy.

- Martwię się o Alexa. Strasznie dziwnie się zachowywał, a za nic w świecie nie chciał mi powiedzieć, o co chodzi. Wiesz, jaki on jest… Może ty byś potrafiła coś od niego wyciągnąć?

- Hmm… Postaram się, ale nic nie obiecuję. A tak w ogóle to gdzie on jest?

- Chwilę temu był na korytarzu – odpowiedziała Laura.

- Ok, to ja idę po torebkę i pędzę na ratunek rycerzowi, może jeszcze kupię parę butelek wina.

- Dziękuję. Tak, jakby ich tu było mało.

- W imię dobrej sprawy kilka więcej nie zaszkodzi, a wymówka się przyda – powiedziała i mając już to chyba w zwyczaju, zniknęła w tłumie gości, by następnie wyjść z mieszkania.

Obiekt jej poszukiwań stał na końcu korytarza, trzymając papierosa w dłoni i wpatrując się w widok za oknem. Nowy Jork nocą był chyba jeszcze piękniejszy niż za dnia. Oświetlone wieżowce, ulice i parki nadawały temu miastu magiczną atmosferę. Sama bohaterka mogła wpatrywać się godzinami w tą tętniącą życiem aglomerację. Mieszkając w nim od urodzenia, znała je od podszewki. A Brooklyn, na którym się wychowała i gdzie ma teraz swoje nowe lokum, nie ma dla niej tajemnic.

Brunetka podeszła do przyjaciela i kładąc mu dłoń na ramieniu, z miną surowej profesorki spytała:

- Matthews, czy wiesz, że palenie jest niezdrowe?

- Och tak wiem, proszę pani, ale nic na to nie poradzę, że od pewnych nałogów nie jestem w stanie się uwolnić - odpowiedział pół żartem, pół serio, Alex.

- Ehh, w sumie ja też… Daj lepiej fajkę, bo palenie w samotności na pewno nie jest dobre – powiedziała Nicole, wywołując lekki uśmiech na twarzy niebieskookiego.

- Proszę bardzo. Wiesz nadawałabyś się na polityka. Zawsze musisz powiedzieć ostatnie słowo – stwierdził, odpalając w tym czasie papierosa.

- Taki już mój urok, co nie? Ale dość już o mnie. Co tam u ciebie?

- … Laura już ci wygadała?

- Alex, ona się o ciebie martwi, ja też… Wiesz przecież, że jesteś dla nas ważny, że cię kochamy.

- Nie ma, o czym mówić. Nic mi nie jest. Wiem o tym i też was kocham – powiedział, obejmując ramieniem postać dziewczyny.

- Powiedzmy, że ci wierzę. Teraz chodź ze mną kupić kilka butelek wina, bo goście kończą moje zapasy procentów.

- Jakbym mógł odmówić. Służę ramieniem, milady – powiedział niczym gentelman ze starego filmu, ustawiając przy tym odpowiednio rękę.

- Ach dziękuję, jaki pan uprzejmy… - kontynuowała grę Nicole.

Mogli tak w nieskończoność. Laura często nie mogła z nimi wytrzymać, gdy zaczynali prowadzić te swoje teatralne rozmówki. Czasami nawet myślała, że byłaby z nich świetna para, ale jakoś nie wyobrażała sobie jak mieliby z przyjaźni przejść na ten wyższy poziom więzi. Od zawsze byli sobie bardzo bliscy, ale nigdy nic nie wzbudziło podejrzeń dotyczących ich innego zachowania względem siebie. Dziewczyna była dobrą obserwatorką, jednak nie mogła dostrzec wszystkiego, to po prostu było niewykonalne. Wystarczyły minuty, albo nawet sekundy i widok Niki w towarzystwie innego mężczyzny sprawił, że Alex poznał na własnej skórze smak uczucia do tej pory mu nieznanego, a mianowicie zazdrości…

Po zakupieniu kilku butelek czerwonego trunku wrócili do wieżowca, do którego niedawno wprowadziła się dziewczyna. Gdy już byli w windzie Alex wcisnął przycisk z odpowiednim numerem. Na nieszczęście po chwili zamiast być już na wybranym piętrze, utknęli pomiędzy poziomami…

[…]

Nicole wzięła do ręki pióro oraz swój gruby pamiętnik. Otwarła go na pierwszej wolnej stronie i zaczęła pisać…




     Drogi milczący przyjacielu…


     Wczoraj był dzień, jak co dzień, zwyczajny, bez większych sensacji. Choć może się mylę… A to, co się wydarzyło było czymś znaczącym? Pomyślmy… Domówka zorganizowana przez Laurę z okazji urządzenia mojego nowego mieszkania, wygłupy z Alexem, rozmowa i sytuacja w windzie… Chyba jednak się myliłam… Bo to było czymś więcej niż zwykłym i nic nieznaczącym zdarzeniem… To nie powinno się w ogóle zdarzyć między nami… Przyjaciółmi od lat… Nie powinnam nigdy w życiu pomyśleć, o czymś podobnym… Cholera! Co też mnie podkusiło by iść z nim kupić to głupie wino. Gdybyś mi mógł odpowiedzieć…

     Mam totalny mętlik w głowie…

     Zwyczajnie weszliśmy do windy, ona przejechała parę pięter i się zacięła… Nie pomogło wzywanie pomocy czerwonym guzikiem ani nawet moje nieme modlitwy o to, by winda ruszyła z miejsca… Ta piekielna maszyna nadal tkwiła pomiędzy piątym a szóstym poziomem i ani drgnęła o milimetr..
     Jakby tego było mało nieoczekiwanie zgasło światło, wpadłam w panikę przez moja klaustrofobię, poruszyłam się do przodu i … natrafiłam dłońmi na tors Alexandra, a ustami na jego wargi.

     Jeśli można trafić do nieba i piekła jednocześnie, to właśnie mi się udało… Zdolna jestem, nie ma co!

You May Also Like

0 komentarze

Dziękujemy za poświęcony czas na naszym blogu. Będzie nam miło, jeśli zostawisz kilka słów od siebie ;)
Pozdrawiamy – Ailes.