Teraz, kiedy tu jesteś (Ania)
Powieść "Teraz, kiedy tu jesteś"
powstała sama z siebie. Trudno byłoby chyba prościej to ująć. Podczas pobytu we
Włoszech siedziałam nocą nad korektą jednej z moich powieści, "Królowie nocy
i dnia". W telewizji puścili piosenkę "Zero Asolutto - Ora che ci sei",
a ja bezwiednie otworzyłam nową kartę i gdy się ocknęłam, miałam już napisanych
siedem stron. Do tej pory jest to dla mnie niewytłumaczalne. Jest jeszcze coś,
jednak przynajmniej na razie zachowam to dla siebie.
Ora cze ci sei, oznacza po włosku, teraz,
kiedy tu jesteś...
Powieść opowiada o Elle Parker, młodej
pisarce, która po wielu wydawniczych sukcesach decyduje się wydać pierwszą napisaną przez siebie powieść, której nigdy nie upubliczniła. Ponieważ jest to bardzo ważna dla niej historia, postanawia dopiąć wszystko na ostatni guzik i dopilnować osobiście każdego szczegółu. Istotną dla niej rzeczą jest okładka tej książki, na której chce mieć oczy mężczyzny. Przeszukuje banki zdjęć i agencje fotograficzne, niestety nie może znaleźć tego czegoś, co ostatecznie by ją przekonało. Którejś nocy przegląda w internecie grafikę i wyszukiwarka wyrzuca jej zdjęcie mężczyzny, którego spojrzenie elektryzuje ją. Elle postanawia, że to właśnie te oczy będą na okładce jej książki. Jednak okazuje się, że jest to zdjęcie prywatne, a ona nie ma pojęcia kto na nim jest. Jednak postanawia za wszelką cenę odnaleźć chłopaka ze zdjęcia. Jakie będą konsekwencje i kim okaże się być ten mężczyzna?
Teraz, kiedy tu jesteś
Jestem
jedną z tych, którzy kiedy próbują, ryzykując naprawdę wiele, a coś pójdzie nie
tak...
Jest dobrze, wszystko jedno... Warto było stracić i zrobiłam to teraz...
Gram o wszystko, wygram lub stracę...
Teraz...
Jest dobrze, wszystko jedno... Warto było stracić i zrobiłam to teraz...
Gram o wszystko, wygram lub stracę...
Teraz...
PROLOG
Pomieszczenie było przestronne. Wielka sala
balowa, oświetlona tysiącami świateł, była wysoka na co najmniej dziesięć
metrów. Urządzona z przepychem w starodawnym stylu. Już na pierwszy rzut oka
widać było jak bardzo jest okazała. Będąc tam, odnosiło się wrażenie, jakby
nastąpił jakiś przeskok czasowy, przenoszący w dawne lata. Pełne zbytku oraz
luksusów. Czasy, w których królowały bale oraz bankiety.
Ściany w kolorach beżu i ciepłego brązu,
gdzieniegdzie przyozdabiane były akcentami złota, które nadawały pomieszczeniu
jeszcze bardziej królewskiego wyglądu. Zwisające z sufitu, okazałe, kryształowe
żyrandole, mieniły się tysiącem blasków. Wszędzie poustawiane były pozłacane
kandelabry z mnóstwem świec. Nieliczne antyczne meble, które stały pod ścianami,
również doskonale pasowały do wystroju tego pomieszczenia. Wszystko było
idealnie dopasowane i gustownie wykończone. Wielkie lustra wiszące na ścianach,
sprawiały, że sala wydawała się być jeszcze większa niż w istocie była. Piękna
muzyka, którą wydobywał ze swojego instrumentu mężczyzna, siedzący przy
wielkim, czarnym fortepianie, rozbrzmiewała w tej wielkiej auli, której
przestronność stwarzała niesamowitą wręcz akustykę. Ludzie stojący pod
ścianami, wpatrzeni byli w tańczącą na środku sali parę. Kobiety w pięknych,
wieczorowych sukniach oraz mężczyźni w doskonale skrojonych garniturach bezbłędnie
wpasowywali się w to wnętrze. Również tańcząca w objęciach chłopaka dziewczyna,
wydawała się być perfekcyjnie zsynchronizowana z całością. Ubrana była w śliczną,
zieloną suknię, której spory dekolt zasłaniał obejmujący ją mężczyzna. Prawą
swą rękę trzymał na delikatnej skórze jej nagich pleców, której nie okrywał w
całości aksamitny materiał sukienki. Jej drobna dłoń ginęła w jego ręce. Pomimo
wysokich obcasów, musiała zadzierać głowę, aby spojrzeć mu w oczy.
Tańcząc ze sobą nie zwracali na nic uwagi. Wpatrzone
w nich oczy zebranych gości, kompletnie dla nich nie istniały. Nie było
burmistrza ze swoją wyniosłą małżonką, która zdradzała go z jego sekretarzem.
Nie było ministra marynarki i obrony wojennej, który dzisiejszej nocy zamierzał
ośmieszyć swego przyjaciela przed aktorką, w której obaj się kochali. Nie
istniało w tym momencie nic innego, tylko oni sami oraz ten taniec, który
tańczyli. Wpatrzeni w siebie, zasłuchani w muzykę. On trzymał ją delikatnie w
swych ramionach, otulając swym stanowczym uściskiem, któremu ona z rozkoszą się
poddawała. Prowadził ją pewnie, skupiając się jedynie na niej.
– O czym tak myślisz? – szepnął, a ona
westchnęła i spojrzała w jego oczy takim wzrokiem, w którym było jakieś
dojmujące ciepło. Delikatność, która momentami nasycona była jakąś sensoryczną
zmysłowością.
– Zastanawiam się jak długa jest ta piosenka
– szepnęła drżącym głosem.
– Dlaczego? – zapytał, trochę zbity z tropu
jej odpowiedzią.
– Chcę wiedzieć, jak wiele czasu jeszcze nam
zostało – usłyszał i przymknął nieznacznie oczy.
– Nie mów tak, przecież...
– Milcz. Teraz chcę jeszcze cieszyć się tą
chwilą – uciszyła go swym szeptem.
– Będzie ich jeszcze wiele, przecież
zobaczymy się jeszcze nie raz – powiedział cicho.
– Tak, ale wszystkie moje chwile będą
samotne – powiedziała, a on usłyszał w jej głosie słabo skrywany żal.
– Nie chcę abyś tak mówiła, nie chce nawet
abyś tak myślała, to nie będzie konieczne. Zobaczysz, że...
– Przestań – przerwała mu ponownie. – I
tańcz, chcę to czuć. Nie odbieraj mi tego, proszę.
– Dlaczego? – zapytał cicho.
– Ponieważ w tańcu mam jeszcze ciebie.
– Przecież mnie masz – powiedział gwałtownie,
a ona zadrżała na dźwięk jego głosu.
– Chciałam cię całego – wyszeptała, a on
poczuł żal oraz wątpliwości. – Chciałam
tylko dla siebie – zakończyła prawie niedosłyszalnie.
Po raz pierwszy wstąpiła w niego jakaś
obawa, że być może podjął złą decyzję, dokonał niewłaściwego wyboru. Chciałam? Dlaczego
w czasie przeszłym?
– Proszę... – próbował jej przerwać, lecz
nie dopuściła go do głosu.
– Grałam o wszystko, wiedziałam, że mogę
wygrać, albo stracić – szepnęła. – Poległam... A teraz zamilcz i trzymaj mnie w
ramionach. Mocno, intensywnie. Chcę cię czuć, tak jak wtedy, gdy stało się to
po raz pierwszy – szepnęła, a jego oblało nagle gorąco.
Działo się tak za każdym razem, gdy
przywoływał te wspomnienia. Tamten czas, kiedy wszystko było takie naturalne i spontaniczne.
Oddaleni, zapomniani, cieszący się sobą, byli tacy szczęśliwi. Ukryci przed
rzeczywistością oraz całym tym nieprzychylnym dźwiękiem realnego świata.
Przymknął oczy i zacisnął szczękę nie chcąc
zdradzić się z tym, co nagle go opanowało. Wiedział, doskonale zdawał sobie
sprawę z tego, że gdyby teraz spojrzała w jego oczy, przeczytałaby w nich
wszystko. Zawsze tak było, spoglądając w nie, czytała w nim niczym w otwartej
księdze. Jego oczy były dla niej oczywistością, niczego przed nią nie potrafiły
skryć. Tym jednak razem, nie mógł na to pozwolić. W tym momencie, ona nie mogła
niczego zobaczyć. Nie mógł ranić jej jeszcze bardziej. Chciał coś powiedzieć, ale
poczuł jej palec na swych ustach.
– Zapomnij się – wyszeptała przeciągle, a
jego mięśnie gwałtownie stwardniały. – Pamiętasz tamten dzień – usłyszał, ale
wiedział, że nie jest to pytanie i ona nie oczekuje jego odpowiedzi.
Nie miał pojęcia jak ma się zachować. Czuł
dojmujące pragnienie, aby ją uszczęśliwić, sprawić, by znowu poczuła się tak
swobodna jak w tamtym czasie, gdy wszystko było takie proste.
– Ja... – zaczął, lecz przerwała mu w pół
słowa, nie pozwalając skończyć.
– Pomyśl sobie, że ponownie tam jesteśmy.
Zapomnij się. Wewnątrz nas... – poczuł jej drobną dłoń na swej piersi. –
Wewnątrz nas, nadal jesteśmy cali mokrzy i spragnieni.
– Pragnący siebie – wyszeptał i usłyszał jej
westchnienie.
– Teraz zapomnij się, na ten jeden moment,
dopóki gra muzyka. Teraz znów jesteśmy...
– Przemoczeni i...
– Nienasyceni – wymruczała, a on upajał się
tym dźwiękiem. – A później. Wszystko to, co było... Postaraj się po prostu
zapomnieć – szepnęła, a on poczuł żal, dotkliwy i przewiercający go na wylot
okrutny smutek. Rozgoryczenie, którego on sam był powodem. Ból, który zadawał
również jej.
Gdy ostatnie dźwięki zabrała ze sobą cisza,
on poczuł jak dziewczyna delikatnie odsuwa się od niego, wymykając się z jego
uścisku, z którego z bólem serca ją uwalniał. Powoli otworzył oczy, ale jej już
nie było. Zniknęła, niczym w bajce o kopciuszku. Jednak były dwie różnice. Ona
nie zgubiła szklanego pantofelka, a on za nią nie pobiegł...
(Do wykonania grafiki użyto zdjęć bez praw autorskich.)
0 komentarze
Dziękujemy za poświęcony czas na naszym blogu. Będzie nam miło, jeśli zostawisz kilka słów od siebie ;)
Pozdrawiamy – Ailes.